Memiarze-krytycy. Alternatywne obiegi filmowych dyskusji
Żarty, zwłaszcza te internetowe, z natury są trudne do opisania i wytłumaczenia. Próby takie, zazwyczaj bardzo słusznie, odbiera się jako faux pas, hermetyczność stanowi bowiem często jedną z warstw ironii. Memujemy współcześnie wszystko: życie codzienne, pracę, politykę, wojnę, kryzysy, nic dziwnego więc, że także kino podlega temu procesowi. Humor obrazkowy i tekstowy bawi, to jasne, ale pozwala również na konfrontację z innym oglądem rzeczywistości bądź daje dostęp do nieznanych dotychczas faktów. W kontekście bezprecedensowej, globalnej gorączki na punkcie „Barbenheimera” warto przyjrzeć się rodzimym wytworom memetycznego strumienia kolektywnej kreatywności.
Kino współczesne
Kino zainfekowane
W potocznym ujęciu „chory film” to taki, który przekracza granice wrażliwości widzów, narusza ich poczucie dobrego smaku, wytrąca z nawykowego myślenia o moralności. Zamiast jednak zatrzymywać się na poziomie oceny etyczno-estetycznej, warto potraktować tę metaforę na poważnie i przyjrzeć się temu, co można rozumieć jako chorobę filmu. Gdzie poza fabułą mogą sytuować się filmowe choroby? Czy istnieją twórcy, tendencje, gatunki, które mają predylekcję do określonych chorób? Czy od chorego filmu można się czymś zarazić? O tych tematach rozmawiają Klara Cykorz, Aleksander Kmak oraz Klaudia Rachubińska.
Kino współczesne
Nie umówię się z Tobą do kina. Bariery w dostępie do filmu
Coraz częściej o niepełnosprawności mówi się w kontekście tzw. bioróżnorodności. To pojęcie buntuje się przeciwko stereotypowym podziałom na to, co mieści się w normie, i to, co poza nią wykracza. „Niepełnosprawność” jako słowo wrzuca do jednego worka ludzi zupełnie do siebie niepodobnych, choć łączy ich jedno – kondycja społeczna i kulturowa, która sprawia, że wielu miłośników kina nie ma do niego dostępu.
Kino współczesne
#mniebawi: wypiski z propedeutyki żartu
Jak odnieść sukces, opowiadając jeden żart przez 74 minuty, komu nie wysyłać kwestionariuszy satysfakcji konsumenta, jak strollować 30 milionów użytkowników Twittera (i kilka gremiów przyznających nagrody filmowe) oraz kto – lub co – decyduje o tym, że coś jest śmieszne. W rolach głównych: memy, króliki, historia sztuki, stand-up, Twitter, hiperbola, Conspiracy Keanu, forum dla pacjentów onkologicznych, Tadeusz Drozda.
Indyjska mozaika filmowa
W 2017 roku indyjska Narodowa Nagroda Filmowa trafiła w ręce debiutantki Rimy Das, która fachu uczyła się sama, a film "Village Rockstars" nakręciła w swojej rodzinnej wsi za zaledwie trzy miliony rupii. Dwa lata wcześniej triumfował "Bahubali: Początek" S.S. Rajamouliego za 1,8 miliarda rupii. Oba filmy różniły się nie tylko budżetem i skalą produkcji, ale również językiem, grupą odbiorców, sposobem dystrybucji, a przede wszystkim tematyką. Rimę Das fascynuje zwyczajność – reżyserka pokazuje mikroświat konkretnych ludzi będący zarazem odbiciem doświadczeń setek milionów podobnych im mieszkańców indyjskiej prowincji. Rajamouli to mistrz superprodukcji inspirowanych starożytnymi indyjskimi eposami i hinduską duchowością. Do perfekcji opanował uderzanie w tony patriotyczno-nacjonalistyczne, co przyciąga do kin rzesze fanów. Oba te filmy stanowią dwie skrajności w oszałamiająco różnorodnej kinematografii Indii – kraju, w którym rocznie powstaje najwięcej filmów na świecie.